*Elizabeth*
Wyszłyśmy z kolejnego sklepu. Właśnie ciągnęłam Ashley do Starbucksa.
- El gdzie tak lecisz?- wysapała zmęczona.
- Muszę ci coś powiedzieć. Najlepiej przy kawie.
- Serio? Wybiegłaś ze sklepu jak oparzona!
Rzeczywiście szybko wybiegłam ze sklepu. Ale znowu ten SMS. Zaczynam się bać... Zajęłyśmy miejsce w koncie kawiarenki i zamówiłyśmy latte. Wyjęłam ciągle wibrujący telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Ten sam numer...
- Co jest? Nie odbierzesz? Wyglądasz jak byś zobaczyła ducha.- wywnioskowała moja przyjaciółka.
Wywróciłam na nią oczami i odrzuciłam połączenie.- Słuchaj. Nie mam pojęcia kto to jest.
- Może pomyłka?- pomachała przy tym głową jakby to było oczywiste.
- Nie-e. Od 3 dni dzwoni do mnie jakiś facet i wysyła SMS'y.
- Przesadzasz. A może wpadłaś komuś w oko?- zaśmiała się.
- No nie. Serio zaczynam się bać. To nie są miłe SMS'y od zakochanego szczeniaka.
Spojrzałam na telefon, który znowu zawibrował. Ashley spojrzała na mnie pytający wzrokiem na co skinęłam głową. Złapała szybko komórkę i odebrała.
- Słuchaj koleś! Kimkolwiek jesteś odpierdol się od mojej przyjaciółki bo nie ręczę za siebie!- Brunetka rozszerzyła oczy i złapała się za głowę.- Jesteś nienormalny! Idź się leczyć na nogi bo na głowę już za późno!
Rozłączyła się i oddała mi telefon naburmuszona.
- Czego chciał?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Wyśmiał mnie i powiedział, że nie mam się obawiać bo zajmie się nami oboma.
- Mówiłam ci. Ja się zaczynam bać.
- Pokaż mi te wiadomości od niego.
- Um...
- No co?
- Usunęłam...- wybełkotałam.
Kelner przyniósł nasze zamówienie. Obdarowałam go sztucznym uśmiechem i zapłaciłam za kawę. Upiłam był gorącego płynu, który działał kojąco na moje zszargane nerwy.
- Dlaczego?- zapytała po chwili ciszy.
- Nie chciałam na nie patrzeć. Na początku myślałam, że to jakieś żarty.
- Co tam było mniej więcej napisane? Pamiętasz?
- No tak sobie. Coś, że mnie obserwuje, mogę już zacząć się bać, zapłacę za to, czego nie zrobiłam.
- Dlaczego masz płacić za to, czego nie zrobiłaś?- zirytowała się.
- Nie wiem. Nie ciągnijmy tego.- wyszeptałam i spojrzałam na postać wchodzącą do kawiarni.- Ashley czy to nie twój brat?
- A! No tak... Miałam ci powiedzieć ale zapomniałam. Miał przyjść.
Chłopak podszedł do naszego stolika i przywitał nas buziakami w policzek, po czym zajął miejsce na wolnym krześle.
- Wszystko w porządku El?- zapytał troskliwie.
- El ma mały problem z natarczywym facetem.- powiedziała za mnie przyjaciółka. Skarciłam ją wzrokiem za te słowa.
- Jakim facetem? El jedno słowo i...
- Nie Ash. Dzięki, jesteś taki kochany.- uśmiechnęłam się do niego.- Nie wiem kto to jest.- spojrzał na mnie zdezorientowany.- Jakiś koleś do mnie wydzwania i mi grozi.- wyjaśniłam.
- Pokaż telefon.
Podałam mu komórkę, którą zaczął bacznie przeszukiwać. Skanował wyświetlacz ostrym wzrokiem. Oddał mi aparat i wstał.
- Ja może już pójdę? Muszę coś załatwić.
- Co? Ash!- zawołała przyjaciółka.- Teraz? Myślałam, że...
- Przepraszam mała. To ważne.- ucałował nas na pożegnanie- Nie martw się, zajmę się tym.- wyszeptał mi do ucha nim odszedł.
Odprowadziłam go wzrokiem. Miał niezwykle zatroskany ton głosu. 'Stop! O nie. Zachowuje się tak, bo jesteś jego przyjaciółką, prawda? PRAWDA?!'
- Co?- zapytała Ashley.
- Co co?
- Powiedziałaś prawda...
- Niee- przeciągnęłam samogłoski nieco piszcząc.
- Nie ważne.
'Powiedziałam to na głos? O w mordę...'
*Ashton*
Po opuszczeniu centrum handlowego wybrałem numer i zadzwoniłem do naszej rzekomej obrończyni. Pierwszy sygnał, drugi sygnał...
- Hallo?- usłyszałem zaspany głos.
- Żartujesz sobie chyba.- wysyczałem.
- Cześć Ashton! Jak mija ci dzień?
- Mi? Chujowo! Dobrze się bawisz?
- O co ci chodzi?
- Wyspałaś się?
- O jeny! Nie wkurwiaj się! Nie spałam całą noc! Co jesteś taki spięty?
- Znasz El?
- El? El... Niee...
- Hahahaha! Właśnie cię wyśmiałem.
- Dlaczego powinnam ją znać?
- Bo skoro Duch ją zna więc ty chyba też powinnaś! W końcu uważasz za swój obowiązek chronienie mnie i moich znajomych!- wydarłem się i tego pożałowałem, bo ludzie na ulicy zaczęli się na mnie gapić.
- Dobra... Daj mi jej namiary.
- Elizabeth Thomson, śliczna farbowana blondynka, najlepsza przyjaciółka mojej siostry.- wyrecytowałem opanowanym głosem.
- A... Więc to w El się durzymy co? Już ją ogarnę.- zaśmiała się.
Wywróciłem oczami i rozłączyłem się. Wsiadłem do taksówki i wróciłem do domu. 'Że niby ja się w niej durzę? No chyba nie... Jest za ładna i zbyt delikatna dla kogoś takiego jak ja. Nie zasługuję na nią.'
- Dobra... Daj mi jej namiary.
- Elizabeth Thomson, śliczna farbowana blondynka, najlepsza przyjaciółka mojej siostry.- wyrecytowałem opanowanym głosem.
- A... Więc to w El się durzymy co? Już ją ogarnę.- zaśmiała się.
Wywróciłem oczami i rozłączyłem się. Wsiadłem do taksówki i wróciłem do domu. 'Że niby ja się w niej durzę? No chyba nie... Jest za ładna i zbyt delikatna dla kogoś takiego jak ja. Nie zasługuję na nią.'
*
Z drzemki, którą właśnie odbywałem na kanapie wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Podniosłem się by odczytać wiadomość od Michaela.
"Próba! Gdzie ty jesteś?" zacząłem wodzić palcami po ekranie dotykowym wpisując treść wiadomości. "Mam jeszcze pół godziny :-)". Po chwili przyszła odpowiedź. "Spoko ale możesz wpadać wcześniej. Od teraz moja chata to twoja chata :P". Zaśmiałem się pod nosem i wstałem. Przeczesałem moje loczki dłonią i poprawiłem bandamkę.
*Luke*
- I co z nim? Będzie?- zapytałem.
- Taa... Zapomniałem mu wspomnieć, że może wpadać kiedy tylko chce.
- A wspominałeś, że często farbujesz włosy?- zapytał rozbawiony Cal.
- Po co?
- Żeby się nie przestraszył jak zobaczy ten trawnik na twojej głowie!- odpowiedział ze śmiechem.
- Jak chcecie znowu debatować o włosach to ja się przejdę- wybełkotałem odchodząc od kuchennego stołu.
Wyszedłem z domu kumpla i ruszyłem w kierunku parku. Ostatnio czułem się nieswojo. 'Od kiedy wrócił ten cały Ash martwię się o moją dziewczynę. Rozumiem, że to jej brat ale coś mi tutaj nie pasuje...' Moje przemyślenia przerwał kobiecy krzyk. Przystanąłem na chwilę żeby się zastanowić co powinienem w tej sytuacji zrobić. Nim podjąłem decyzję moje nogi same podążyły w kierunku przeraźliwych wrzasków. Zatrzymałem się za starym murkiem z czerwonej cegły i wychyliłem by ocenić sytuację. Przede mną dwóch gości bezlitośnie szarpało młodą dziewczynę. Biedna szatynka szlochała i panikowała. Nie umiała im się wyrwać.
- Zostawcie ją!- zawołałem pewnym głosem wychodząc z ukrycia. 'Co ja tak w ogóle robię?'
- No popatrzcie państwo! Znalazł się bohater!- zawołał puszczając dziewczynę.
Spojrzała na mnie obłąkanym wzrokiem.
- Puść ją!- wysyczałem.
- Ej to nie czasem Hemmings?- zmarszczyłem brwi na dźwięk mojego nazwiska.
- Luke!- usłyszałem za sobą znajomy głos.
- Skailer?- blondynka podbiegła do mnie.
- Nieee. My będziemy lecieć...- zawołał i popchnął dziewczynę w moje ramiona.
- Wszystko okey?- zapytałem zdezorientowany.
- Hahahah! Tak! Wiejcie!- zawołała rozbawiona blondynka.- No brawo Luke. Prawdziwy z ciebie bohater.- puściła mi oczko i zniknęła za murkiem.
'Co się tu właściwie wydarzyło do cholery jasnej?!'
*Skailer*
- Marc?- zawołałam radośnie do telefonu.- Jak idą poszukiwania braciszku?
- Po woli ale do przodu. A co tam u ciebie?
- Dobrze... Mam już namiary na wszystkich. Pojawiła się jeszcze jedna zbłąkana owieczka...
- To znaczy?
- Elizabeth... Przyjaciółka Irwinówny. Ash mówił, że Duch do niej wydzwania.
- Osobiście?
- No niby tak, tak samo jak do niego...
- Czyli, że jest ważna. Musisz jej pilnować.
- Co ty nie powiesz Einsteinie? Na razie samo moje pojawienie się odstrasza szuje Ducha.
- Boją się mojej młodszej siostrzyczki?- zapytał figlarnie.
- No raczej, nie inaczej! No to co macie?
- Na razie nasi ludzie znaleźli trupa tego łysola, o którym nam opowiadałaś.
- Ops. Ktoś tu zawalił sprawę!- zaśmiałam się.- Coś jeszcze?
- Nie. Tylko tata pozdrawia.
- Ok. Ucałuj go. Jak idą interesy?
- Znacznie lepiej. Uważaj bo w każdej chwili może się pojawić natręt od ojca.
Jęknęłam do telefonu wywracając oczami.
- Taa... Muszę kończyć. Odezwę się jak będziemy więcej wiedzieć.
- Buziaczki!
Rozłączyłam się i schowałam komórkę do kieszeni. 'Oj Ashton, to się wpakowałeś...' Pomyślałam stając w cieniu drzew i obserwując dom Clifforda.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Ok. Kolejny! Mam nadzieję, że się podobał. Jejć! Nawet nie wiecie jak się cieszę czytając komentarze. Jak ktoś nie zauważył, to informuję, że na samym dole znajduje się okładka książki "Początek". Jeśli na nią klikniecie przeniesie was na wattpada. Ostatnio zaczęło się na nim nieco dziać. Pojawiły się pierwsze głosiki, za co Wam dziękuję. Nie pytajcie w komentarzach kiedy nowy rozdział, jeśli mogę prosić. Możecie to robić na asku lub tt. Plisss! Do następnej notki :*
Po pierwsze prześliczny szablon. Jestem tu pierwszy raz i rzuca się w oczy XD Rozdział zachęca do dalszego uczestnictwa w życiu tego bloga, nie powiem :) Przy okazji długość jest zadowalająca ;d Czekam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, szablon jest tylko tymczasowy. Czekam nadal na szablon bardziej pasujący do tej historii. Kocham Sel <3
UsuńDzięki za komentarz :D
No to się wpakowali. xD. Lekko się już pogubiłam kto jest kim, ale zaraz się pewnie skapne :). Wpadnij do mnie : http://www.thirteen-objectives.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam, chciałabym zaprosić Cię na Katalog opowiadań o 5 Seconds Of Summer!
OdpowiedzUsuńZapraszam do zgłoszenia się!
[katalog5sos.blogspot.com]
Cześć, czytam twoje opowiadanie od jakiegoś czasu i muszę przyznać, że jest świetne. Nie jestem fanką 5SOS, a na twoje opowiadanie trafiłam przez przypadek, ale teraz jest jednym z moich ulubionych! Uwielbiam twój styl pisania, a w dodatku masz śliczny szablon. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuń