*Ashley*
Po pierwszej piosence wiedziałam, że to jest to.
Podskoczyłam w górę i klaskałam jak oszalała. Nareszcie odnaleźli brakujący
element. Byłam z nich taka dumna. Podbiegłam wyściskać każdego z nich.
- Więc się podobało?- zapytał uśmiechnięty Cal.
- T A K! Jesteście genialni! Wystarczyła jedna piosenka
żebyście się zgrali! To jakaś magia!
- Hahah! Daj spokój! Po prostu znalazłaś nam genialnego
perkusistę!- zawołał Luke przyciągając mnie do siebie.
- Popieram!- dorzucił Michael.- No to może to uczcimy? Co
powiecie na pizzę?
- T A K!- zawołali wszyscy zgodnym chórem.
Spojrzałam na swojego chłopaka dokładnie skanując jego
szczęśliwą twarz. Jego ręce oplatające moją talię przyciągnęły mnie jeszcze
bliżej. Nim odpłynęliśmy w pocałunku usłyszałam jęk niezadowolenia pozostałych
chłopaków, na co jak zwykle Luke pokazał im środkowy palec. Nie mogłam
powstrzymać uśmiechu.
- Że co kurwa?!- przerwał nam wrzask Ashtona.
Szybko spojrzałam w jego stronę. Właśnie wychodził wściekły
rozmawiając z kimś przez telefon.
- Daj mi ją… Co?... Nie. Zwariowałaś?! Kiedy się możemy
spotkać?- usłyszałam kawałek rozmowy.- Teraz nie mogę... Nie teraz! Z W A R I O
W A Ł A Ś?! Nie możesz tutaj przyjechać.- powiedział spokojniej.
- Ash!- przerwał mu Michael.- Może…
- Dzięki Mikey. Lepiej nie tu.- odpowiedział.
- Mam pomysł! Zaproś swoją koleżankę do pizzerii i wtedy…
- Nie Cal. Serio…- powiedział i skupił się na rozmówcy-
Słuchaj. Nie dziś. Nie szukaj mnie. Jutro do ciebie oddzwonię.- rozłączył się.-
Przepraszam. To… Znajoma z Londynu. Dość namolna…
- Dobra. Chodźmy na tę pizzę. Jestem głodna.- przerwałam
niezręczną ciszę i pociągnęłam Luke’a za sobą na zewnątrz.
Przeszliśmy przez osiedle i wkroczyliśmy do części bardziej
miastowej…? Lukas prowadził teraz całą ekipę do wybranej knajpki. Wszyscy szli
w ciszy, która raczej nikomu nie przeszkadzała.
*
Zajęliśmy miejsca w 6- osobowym boksie i złożyliśmy
zamówienie. Ash na chwilę odszedł od stołu by odebrać telefon. Po powrocie nie
wyglądał na zadowolonego.
- Więc…- zaczął Cal- Ta namolna znajoma na ciebie leci czy
jak?- zapytał na co wszyscy wybuchnę li śmiechem słysząc ton jego głosu.
- Nie. Po prostu… Ma problem i mam jej pomóc.
- Okay…
- Zmieńmy temat.- poprosił zrezygnowany.
- Taa… Właśnie. Mamy okazję wszystko obgadać.- zawołał Luke.-
Mieliśmy już mały koncert.
- Mały? Stary to była porażka.- zaśmiał się Michael.
- Oj chłopcy. Byliście świetni. Tłum oszalał…- wydukałam
zdając sobie sprawę z absurdalnego doboru słów.
- Tłum? Skarbie… Przyszło 12 osób.
- No wiem, co nie zmienia faktu, że ludzie oszaleli!-
klasnęłam w dłonie śmiejąc się przy tym.
Kelnerka przyniosła nam trzy duże pizze na co zrobiłam
wielkie oczy.- Kto to zje?
- My?- zapytał sarkastycznie Cal.- Dziewczyno. Nie znasz
naszych możliwości.
Wywróciłam oczami i zaczęłam jeść razem z nimi. Po pomieszczeniu
rozległ się dźwięk dzwonka, co oznaczało przybycie nowego klienta.
- Ej Cal… To nie ta twoja księżniczka?- wyszeptał Mikey
wyraźnie rozbawiony.
Rozejrzałam się po lokalu. Zauważyłam tylko chorobliwie
bladą blondynkę w ciemnym makijażu. Podeszła do kasy by złożyć zamówienie.
Miała na sobie czarne jeansy i bluzkę z logo Nirvany. Wskazała ręką na nasz
boks, zapłaciła kelnerce i ruszyła w naszą stronę. Napotkałam wzrok Asha, który
mówił wszystko. Posłałam mu pocieszający uśmiech. 'Coś tak czuję, że będzie słabo...' Spojrzałam na Caluma wpatrującego się w tajemniczą blondynę. Miał minę pomiędzy zdziwieniem, strachem i zachwytem...? Czułam się bardzo dziwnie. Luke musiał to zauważyć, bo przytulił mnie mocniej, co oznaczało, że się o mnie martwi. "Jest ok" szepnęłam mu na ucho, na co kiwnął głową na znak, że rozumie.
- Ashton! Kope lat mordo!- zawołała przytulając go do siebie.
Zobaczyłam jak napina swoje mięśnie, kiedy jej dłonie oplatających się wokół jego ramion. Był zawsze taki miły dla wszystkich, a teraz nawet nie wstał, starał się ją zignorować.
- Witaj Skailer.- bąknął.
- Mogę się dosiąść?- zapytała i zajęła miejsce obok niego nie czekając na naszą odpowiedź.- Co tam Cal?- zapytała mrugając do niego okiem.- Widzę, że jeszcze jesteś cały.
- Taa... Tak wyszło.- odpowiedział niepewnie uśmiechając się.
- Znacie się?- Ashton wykrztusił z siebie i zmarszczył brwi.
- Długa historia.- rzuciła dziewczyna.- Was znam, a reszta...?
- No tak. Moja siostra- Ashley, jej chłopak- Luke- wskazał na nas- A ten smerf to Michael.
- Stary! Tylko nie smerf!
Jakoś te słowa nieco rozluźniły atmosferę. Wyczuwałam małe spięcie pomiędzy przybyszem a moim bratem, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.
- Jasne. Zaraz wracamy.- rzuciłem i pociągnąłem blondynkę na zewnątrz.- Zwariowałaś? Mieliśmy się więcej nie zobaczyć. Nie chcę mieć nic wspólnego z waszą śmieszną wojną gangów.
- Cco? Hahaha! Trzeba było pomyśleć zanim mnie odwiozłeś do domu!
- Skąd mogłem wiedzieć, że twój ojciec to największy mafiozo w Europie?
- Nie zdziwiło cię, że jakiś koleś chce porwać najebaną blondynę?
- Owszem! Postanowiłem jej pomóc!
- Brawo!- zaczęła klaskać.- Chciałeś się bawić w bohatera, a teraz ja to muszę robić!
Przeczesałem błąd loki dłonią. Miałem jej po dziurki w nosie. Rozpieszczona księżniczka. Ściemniło się, a ludzie przechodzący obok nie mogli oderwać wzroku od tej sceny. Wyglądaliśmy jak jakaś skłócone para.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.- wysyczałem.
- Na pewno? Jesteś tego absolutnie pewien? Wiesz kto do ciebie dzwonił?
- Skąd...
- A wiesz skąd znam Hooda? Prawie go rozpierdolili kulami na części pierwsze w jakiejś zakichanej uliczce bo byli przekonani, że to Hemmings!
- A czego chcieli od Hemmingsa?
Skailer rozejrzała się po ulicy.- Masz szczęście, że jest czysto... Słuchaj uważnie. Wpakowałeś się w konkretne gówno. Duch chce cię dopaść. A wiesz dlaczego? Bo mu przeszkodziłeś kiedy prawie miał mnie. Uwielbia się bawić. Skoro ty jesteś jego celem, to jednocześnie jest nim Ashley, a za nią się ciągnie cały wasz zespół.- powiedziała spokojnym i cichym tonem.
- Co?- nie wiedziałem co mam powiedzieć.- Jak mam ją chronić? Nie mogą jej nic zrobić. Jeśli...
- Spoko. Jestem tu żeby was pilnować. Jesteśmy coraz bliżej odnalezienia jego kryjówki. Jest prawdopodobnie gdzieś tutaj. A skoro się pofatygował za tobą z Londynu do Sydney to wież mi. Bez ofiar się nie obędzie. Daj telefon.
- Co? Po co ci mój telefon?- poirytowałem się.
- No dawaj!
Oddałem jej komórkę. Zaczęła szperać w moim telefonie i po chwili mi go oddała.
- Co zrobiłaś?
- Spokojnie. Teraz będę wiedziała gdzie jesteś. Do twojej komórki było mi najtrudniej się dostać.
- Do mojej...?
- Nie udawaj takiego debila, okey? Wszystkim wam to zainstalowałam. Jak mam was chronić muszę was pilnować. Jest was 5. Wiesz czemu wzięłam to na siebie?
- Niech zgadnę... Lubisz wyzwania?- przytaknęła mi.- Nic się nie zmieniłaś przez te pół roku.
- Dobra. Ja omówiłem z tobą wszystko to, co chciałam. Proponuję wracać. Jeszcze Cal będzie zazdrosny i pomyśli, że się gdzieś pieprzymy po kątach.- wypaliła puszczając przy tym oczko.
- Chciałabyś!- zaśmiałem się i otworzyłem jej drzwi wpuszczając przodem.
- Jaki gentleman!
- Oczywiście królewno.
- Palant.
- Córeczka tatusia.
- No wiesz! Ale jesteś.- naburmuszyła się.
Skończyliśmy się przedrzeźniać w chwili gdy zajęliśmy miejsca przy stole.
- Ashton! Kope lat mordo!- zawołała przytulając go do siebie.
Zobaczyłam jak napina swoje mięśnie, kiedy jej dłonie oplatających się wokół jego ramion. Był zawsze taki miły dla wszystkich, a teraz nawet nie wstał, starał się ją zignorować.
- Witaj Skailer.- bąknął.
- Mogę się dosiąść?- zapytała i zajęła miejsce obok niego nie czekając na naszą odpowiedź.- Co tam Cal?- zapytała mrugając do niego okiem.- Widzę, że jeszcze jesteś cały.
- Taa... Tak wyszło.- odpowiedział niepewnie uśmiechając się.
- Znacie się?- Ashton wykrztusił z siebie i zmarszczył brwi.
- Długa historia.- rzuciła dziewczyna.- Was znam, a reszta...?
- No tak. Moja siostra- Ashley, jej chłopak- Luke- wskazał na nas- A ten smerf to Michael.
- Stary! Tylko nie smerf!
Jakoś te słowa nieco rozluźniły atmosferę. Wyczuwałam małe spięcie pomiędzy przybyszem a moim bratem, ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.
*Ashton*
- Irwin. Musimy pogadać.- powiedziała mrożąc mnie wzrokiem.- Jasne. Zaraz wracamy.- rzuciłem i pociągnąłem blondynkę na zewnątrz.- Zwariowałaś? Mieliśmy się więcej nie zobaczyć. Nie chcę mieć nic wspólnego z waszą śmieszną wojną gangów.
- Cco? Hahaha! Trzeba było pomyśleć zanim mnie odwiozłeś do domu!
- Skąd mogłem wiedzieć, że twój ojciec to największy mafiozo w Europie?
- Nie zdziwiło cię, że jakiś koleś chce porwać najebaną blondynę?
- Owszem! Postanowiłem jej pomóc!
- Brawo!- zaczęła klaskać.- Chciałeś się bawić w bohatera, a teraz ja to muszę robić!
Przeczesałem błąd loki dłonią. Miałem jej po dziurki w nosie. Rozpieszczona księżniczka. Ściemniło się, a ludzie przechodzący obok nie mogli oderwać wzroku od tej sceny. Wyglądaliśmy jak jakaś skłócone para.
- Nie potrzebuję twojej pomocy.- wysyczałem.
- Na pewno? Jesteś tego absolutnie pewien? Wiesz kto do ciebie dzwonił?
- Skąd...
- A wiesz skąd znam Hooda? Prawie go rozpierdolili kulami na części pierwsze w jakiejś zakichanej uliczce bo byli przekonani, że to Hemmings!
- A czego chcieli od Hemmingsa?
Skailer rozejrzała się po ulicy.- Masz szczęście, że jest czysto... Słuchaj uważnie. Wpakowałeś się w konkretne gówno. Duch chce cię dopaść. A wiesz dlaczego? Bo mu przeszkodziłeś kiedy prawie miał mnie. Uwielbia się bawić. Skoro ty jesteś jego celem, to jednocześnie jest nim Ashley, a za nią się ciągnie cały wasz zespół.- powiedziała spokojnym i cichym tonem.
- Co?- nie wiedziałem co mam powiedzieć.- Jak mam ją chronić? Nie mogą jej nic zrobić. Jeśli...
- Spoko. Jestem tu żeby was pilnować. Jesteśmy coraz bliżej odnalezienia jego kryjówki. Jest prawdopodobnie gdzieś tutaj. A skoro się pofatygował za tobą z Londynu do Sydney to wież mi. Bez ofiar się nie obędzie. Daj telefon.
- Co? Po co ci mój telefon?- poirytowałem się.
- No dawaj!
Oddałem jej komórkę. Zaczęła szperać w moim telefonie i po chwili mi go oddała.
- Co zrobiłaś?
- Spokojnie. Teraz będę wiedziała gdzie jesteś. Do twojej komórki było mi najtrudniej się dostać.
- Do mojej...?
- Nie udawaj takiego debila, okey? Wszystkim wam to zainstalowałam. Jak mam was chronić muszę was pilnować. Jest was 5. Wiesz czemu wzięłam to na siebie?
- Niech zgadnę... Lubisz wyzwania?- przytaknęła mi.- Nic się nie zmieniłaś przez te pół roku.
- Dobra. Ja omówiłem z tobą wszystko to, co chciałam. Proponuję wracać. Jeszcze Cal będzie zazdrosny i pomyśli, że się gdzieś pieprzymy po kątach.- wypaliła puszczając przy tym oczko.
- Chciałabyś!- zaśmiałem się i otworzyłem jej drzwi wpuszczając przodem.
- Jaki gentleman!
- Oczywiście królewno.
- Palant.
- Córeczka tatusia.
- No wiesz! Ale jesteś.- naburmuszyła się.
Skończyliśmy się przedrzeźniać w chwili gdy zajęliśmy miejsca przy stole.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
No dobra... Co o tym myślicie? Jestem taka ciekawa co będzie dalej! Hihihi... Co do chatu nadal się zastanawiam... Ostatnio zmieniłam status na w oczekiwaniu na nowy szablon... XD
Na wattpadzie pojawiło się "Say Something" oraz dostałam okładki do moich historii. Gdyby ktoś potrzebował to polecam Okładki na wattpada
Na dziś to tyle. Jutro nowe "Say Something".
Super ! Jak zawsze :-* Kiedy kolejny ? Ty chyba najczesciej wstawiasz posty i to jest jeden z powodow za ktore cie najbardziej lubie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-*
O kurde no to się porobiło. Czekam na nn z niecierpliwością. Wpadnij do mnie: http://www.thirteen-objectives.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMa pytaneczko za ile kolejny rozdzial say somenthing ?! :-*
OdpowiedzUsuńJak mnie siostra wpuści na kompa i sprawdzę błędy to dodam. Jeszcze chwilka ;)
Usuń