*Luke*
Wziąłem swoją gitarę do ręki i zacząłem
szarpać za struny. Po kolei dołączyli do mnie Michael i Calum. Po garażu Mike'a zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Graliśmy właśnie „Next To You”. Nadal nie wierzę,
że idzie nam aż tak dobrze. Nieźle się zgraliśmy przez ostatnie dwa miesiące
ciężkiej pracy. Cal był basistą, a Mike i ja gitarzystami. Wszyscy oczywiście
śpiewaliśmy ale brakowało nam jednego. Perkusja. Jaki z nas zespół bez
perkusisty. 'Ashton! Gra na perkusji.' Uśmiechnąłem się do siebie.
Przypomniałem sobie zapłakaną Ashley. Uśmiech zmienił się w grymas. Wkurzyłem
się jak nigdy. Zacząłem mocniej szarpać struny. Nagle przerwałem piosenkę.
- Cholera jasna!
- Co jest Hemmings?- zapytał Calum.
- Struna mi pękła.
Spojrzałem na prawą rękę. W stronę
nadgarstka skąd zaczęła spływać czerwona stróżka krwi. Jeden porządny trzask
wystarczy żeby się pokaleczyć. Miałem o tyle szczęście, że nie trafiło mnie w
oko. Kumpel podszedł do mnie i obejrzał ranę.
- Będziesz żył.- zażartował Cliffort
uśmiechając się łobuzersko.
- Dzięki za trafną diagnozę doktorze.-
odpowiedziałem nadal nabuzowany.
- Co ci jest? On tylko żartuje.-
wyrzucił Hood.
- A nic. Po prostu myślałem o tym, że
potrzebny nam perkusista.
- No i?
- Brat Ashley gra. Podobno jest dobry.
- No to co za problem?- zapytał Cal.-
Zadzwoń do niego.
- Bo to takie łatwe! Facet zniknął rok
temu! Nagle się pojawia i moja dziewczyna przez niego płacze! Dziękuję za
takiego kandydata do zespołu!
- Dobra, nie wściekaj się tak. Lepiej
zrób coś z tą ręką. Albo od razu skończmy. Na dzisiaj wystarczy grania.
Kiwnąłem głową. Weszliśmy do kuchni.
Mike wyjął apteczkę i zabandażował miejsce, z którego sączyła się krew. Jak dla
mnie to była przesada ale plaster nie wystarczył. Skoczyłem do łazienki i
zmyłem ślady krwi. Zabrałem gitarę z garażu i wsiadłem w samochód. Za szybą
zaczęło się ściemniać. Kiedy dojechałem do południowej części Sydney było już
ciemno. Zaparkowałem przed domem Irwinów i podbiegłem pod drzewo stojące blisko
ściany. Bez problemu wspiąłem się na nie i przeskoczyłem z gałęzi na balkon, i
wślizgnąłem się do pokoju mojej dziewczyny. To był już mój codzienny zwyczaj.
Kiedy państwo Irwin spało na dole ja usypiałem ich córkę na górze. Zawsze
szybko zasypiała na moim ramieniu. Usiadłem na skraju łóżka i przywitałem ją
pocałunkiem. Odwzajemniła go i wtuliłam się w moją pierś. Po chwili zaczęła
muskać delikatnie moją rękę.
- Co ci się stało?- zapytała
zaniepokojona.
- To nic. Mały wypadek przy pracy.-
wskazałem na jej gitarę stojącą w rogu ściany.- Jak miną dzień skarbie?
- Dobrze. Mimo wszystko...
- Mimo wszystko? To znaczy...?
- Widziałam się dzisiaj z Ashem.- Jej
twarz na chwilę posmutniała. Opuszkami palców pogładziłem jej policzek.- Ale to
nic. Porozmawialiśmy, trochę się na nim wyżyłam. Myślę, że będzie dobrze.
- To dobrze.
Złapałem ją w talii i przyciągnąłem do
siebie. Dziewczyna usiadła mi na kolanach, owinęła ręce wokół mojej szyi i
przybliżyła się do mnie. Nie zwlekając zacząłem ją namiętnie całować. Moje
dłonie wodziły po jej plecach i szły coraz niżej. Ona zaś bawiła się moimi
włosami. Mimowolnie położyłem się na łóżku i chwilę później leżałem na niej.
Moje usta zsunęły się na jej szyję. Dziewczyna zaczęła chichotać. Dobrze
wiedziałem, że ma łaskotki. Zawsze reaguje tak czując mój kolczyk. Podobało mi
się to. Zabawę przerwał odgłos kroków na korytarzu.
- To pewnie mama. Schowaj się.-
wyszeptała Ashley.
Wybiegłem szybko na balkon. Ledwie
powstrzymałem się od śmiechu. Niecodzienna sytuacja.
- Ashley? Dobrze się czujesz? Z kim
rozmawiasz?- usłyszałem kobiecy głos.
- Wszystko dobrze mamo! Tylko...
Rozmawiałam przez telefon z El.
- No dobrze. Dobranoc kochanie!-
krzyknęła kobieta i zniknęła na dole.
Wróciłem do sypialni i uśmiechnąłem się
łobuzersko.
- Więc awansowałem na twoją najlepszą
przyjaciółkę?- zaśmiałem się.
- Skoro tak mówisz...
Dziewczyna położyła się na łóżku i
poklepała miejsce obok siebie. Bez zastanowienia położyłem się obok niej i
otoczyłem ją ramieniem. Jej głowa spoczęła na mojej piersi. Rozmawialiśmy
jeszcze jakąś godzinę. Gdy zasnęła i zmieniła pozycję wyślizgnąłem się przez
balkon i wróciłem do domu.
*Ashton*
Oglądałem mecz. Australia wygrywała z
reprezentacją Polską 2:0 w drugiej połowie spotkania. Na podłodze walał się
popcorn. Syf oczywiście zrobił Tate. Siedział obok mnie i z zamiłowaniem
kibicował naszym. Szczerze mówiąc żal mi
było tego Lewandowskiego. Dobry piłkarz ale marnuje się w słabej drużynie. Miał
parę dobrych akcji ale reszta wszystko mu spartoliła.
- Co u siostry?- zapytał bez
jakichkolwiek emocji w głosie. Był całkowicie skupiony na grze.
- Dobrze. Ucieszyła się na mój widok.
- I co. To tyle? Ponad rok się nie
widzieliście i tyle mi powiesz?
- A co mam ci powiedzieć? Tylko z nią
chwilę porozmawiałem, a potem zwiała.
- No to gratulacje! Przyjeżdżasz naprawić stosunki z
rodziną, chcesz ich przeprosić i wszystko naprawić, a twoja siostra ucieka przed
tobą?!- spiorunował mnie wzrokiem.
Jak zwykle miał rację. Wbrew pozorom mój kumpel był bardzo
inteligentny i biegły w sprawach rodzinnych. Dobrze go wychowano.
- Słuchaj no. Zrobimy po mojemu. Pójdziesz tam jutro i
poprosisz o wybaczenie. Wyjaśnisz co się z tobą działo. Zrozumieją. Tylko im
wytłumacz. Na pewno miałeś powód.
- Nie! Nie mogą wiedzieć! Gdybym im powiedział, że gram na
perkusji… Uwierz mi. Bardziej byliby wściekli o to, niż o ucieczkę. Nigdy im
nie powiedziałem, udało nam się to zachować w tajemnicy i niech tak zostanie.
Oni nie poważają muzyków.
Wziąłem kurtkę i wyszedłem na spacer. Nie mieli pojęcia, że
mieszkam tak blisko. Trzy przecznice dalej rozciągało się osiedle domków jednorodzinnych.
Skręciłem w swoją starą uliczkę i
stanąłem przy czarnym samochodzie zaparkowanym pod moim domem. Oparłem się o
sękate drzewo i obserwowałem okno mojego starego pokoju. Moją uwagę przykuł
cień przemieszczający się z balkonu na drzewo. Zobaczyłem, że z korony wyłania
się postać chłopaka. Blondyn w czerwonej koszuli w kratę szedł w moją stronę.
Zdenerwowałem się. Szybkim krokiem podszedłem do niego i złapałem za koszulę.
Przywarłem chłopaka do drzewa.
- Co ty tu robisz gnojku!?- stonowałem głos by nikogo nie
obudzić.- Kraść się zachciało?
- Cco? Nie… Ja.- przerwałem mu uderzając go mocniej o pień.-
Ashton puść mnie!
- Skąd znasz moje imię?- raptownie zwolniłem uścisk i
uwolniłem go. Zdziwił mnie.
- Luke Hemmings- wyciągnął dłoń. Przywitałem się.
- Co robisz o tej porze u mojej siostry?- zapytałem ostro.
- Ja… Jestem jej chłopakiem… Tylko nad nią czuwałem aż
zaśnie.- wyjąkał.
Nie wyglądał na przestraszonego ale mimo to głos mu drżał. Zmierzyłem
go wzrokiem. Nie wyglądał na jakąś szuję, która chce skrzywdzić Ashley. Był
nieco niższy ode mnie i dobrze zbudowany. ‘Obroniłby ją. Widać po jego
postawie.’ pomyślałem. Uśmiechnąłem się do niego i odprowadziłem do samochodu.
- Ona umierała z tęsknoty.- powiedział spokojnie.
- Wiem, wiem. Narobiłem niepotrzebnie problemów. Sorry.
- Sorry? Nie mnie przepraszaj, tylko ich! Najbardziej ranisz
własną siostrę. Od twojego zniknięcia zmieniła się. Zamknęła się w sobie. Nie
potrafi już nikomu zaufać. Ja starałem się pół roku by z nią chociaż
porozmawiać, a co dopiero umówić się. Patrz co z nią zrobiłeś.
Po wymownym wykładzie wsiadł w samochód i odjechał. Nie
miałem mu tego za złe. Miał rację. To wszystko moja wina. Nie zatłukę go
przecież za mówienie prawdy.
No tak. Mamy już 3 rozdział. I jak Wam się podoba? Ja osobiście jestem z siebie zadowolona. Wiem! Zawsze mogłoby być lepiej. Bardzo dziękuję, że ktoś mnie obserwuje na blogu. XD (Nieee, ale serio nadal to do mnie nie dociera. Taki mój mały, wielki osobisty sukces.) Pamiętajcie, że komentując motywujecie mnie do pisania :)
Gorąco pozdrawiam i taaak. Będę dodawała regularnie wpisy co sobotę. Może zaczną pojawiać się częściej, ale to już zależy od Waszych chęci. ;)
Adios!
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
No tak. Mamy już 3 rozdział. I jak Wam się podoba? Ja osobiście jestem z siebie zadowolona. Wiem! Zawsze mogłoby być lepiej. Bardzo dziękuję, że ktoś mnie obserwuje na blogu. XD (Nieee, ale serio nadal to do mnie nie dociera. Taki mój mały, wielki osobisty sukces.) Pamiętajcie, że komentując motywujecie mnie do pisania :)
Gorąco pozdrawiam i taaak. Będę dodawała regularnie wpisy co sobotę. Może zaczną pojawiać się częściej, ale to już zależy od Waszych chęci. ;)
Adios!
"Przywarłem chłopaka do drzewa." - bardziej by pasowało Przycisnąłem :) trochę za bardzo się skupiam na błędach, przyjaciółko, przepraszam :P
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to nie błąd, kwestia przyzwyczajenia. Najwyraźniej nie czytamy tych samych książek :p
UsuńOMG LUKE I ASHLEY SĄ TACY SŁODCY I W OGÓLE TAK FAJNIE PISZESZ I NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ CO BĘDZIE DALEJ ASDFRTYUIKBGHJ <3 TAK TRZYMAJ!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i podoba mi się. Masz dobry styl pisania. Nie mogę się doczekać dalszej części. Luke i Ashley są fajnymi postaciami, chcę o nich poczytać więcej.
OdpowiedzUsuńZapraszam też na: corka-nocy-obdarzona.blogspot.com
Wielkie dzięki :) I chętnie odwiedzę tego bloga :D
Usuńblog lifestylowy, może warto wziać udział w konkursie? http://call-me-clown.blogspot.com
OdpowiedzUsuń