*Skailer*
Obudziły mnie promienie słońca rażące moje oczy. Uniosłam powieki ku górze i nabrałam świeżego powietrza, wpływającego przez otwarte okno. Postanowiłam wstać ale coś mi to uniemożliwiło. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie jestem w swoim mieszkaniu, a wokół mojej tali ktoś postanowił opleść swoje dłonie. Zmierzyłam wzrokiem śpiącego chłopaka. 'Wyglądał uroczo!' Przywaliłam sobie porządnego face palma i spróbowałam się wydostać z tej pułapki. Delikatne próby pozbycia się jego dłoni nie przyniosły skutków. 'Jakim cudem w ogóle do tego doszło?!' Między naszymi ciałami była odrobina luzu. Spróbowałam wyślizgnąć się dołem lub górą. Chłopak musiał to wyczuć bo kiedy się obróciłam zamknął mnie w ciaśniejszym uścisku. Domyślam się, że moje poczynania musiały właśnie wyglądać mega komicznie. Wypuściłam głośno powietrze. 'Teraz mało, że się nie wydostałam to jeszcze do tego mam mniej przestrzeni!' Nie mając co zrobić z rękami położyłam je na torsie chłopaka i skanowałam jego spokojną twarz.- Chyba nie myślałaś, że Cię tak łatwo puszczę?- Wychrypiał sennym głosem.
- Nie wkurwiaj mnie Hood.- Syknęłam.
Jego śmiech wypełnił cały pokój. Byłam dla niego za dobra! Odepchnęłam go od siebie i zeszłam z łóżka.
- CO TY WYPRAWIASZ DEBILU!
- Nie tak głośno bo wszystkich obudzisz.- Odpowiedział mi nadal rozbawiony.
- Gdzieś Ty był?!- Nieco ściszyłam głos.
- Martwiłaś się?- Mrugnął do mnie.
- Ugh! Jesteś niemożliwy!
Rzuciłam nie małą wiązankę przekleństw pod nosem i spiorunowałam go wzrokiem. Wkurwił mnie. To, że dobrze mi się spało i było całkiem miło nie miało w ogóle znaczenia! Myślałam, że coś mu się stało. Nie mogę zawalić. Wyszłam z domu rzucając szybkie "na razie" i tyle mnie widział.
*Calum*
Widząc jak wychodzi z mojego pokoju wściekła zmarszczyłam brwi. 'Co jej odwaliło? Nie mam pojęcia. Jest strasznie dziwna. Jak to wszystkie kobiety z resztą...' Rzuciłam się bezwładnie na łóżko i spróbowałem wyluzować. Nie było mi to jednak dane, bo ktoś postanowił do mnie zadzwonić. Sięgnąłem po telefon i nim odebrałem sprawdziłem godzinę.
- Michaelu Gordonie Cliffordzie! Po jakiego chuja dzwonisz do mnie o 10 rano?!
- Wiedzę, że ktoś tu wstał dzisiaj lewą nogą. Mam info.
- Co jest?
Masz 15 minut żeby do mnie przyjechać.
- Ale...
- 14 MINUT!- Wrzasnął do aparatu i rozłączył się.
Wywróciłem oczami i podniosłem się z łóżka. Było mi tak wygodnie. Przetarłem twarz dłońmi aby się dobudzić. Wybrałem czyste ubrania z szafy i pobiegłem do łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałem się i uczesałem. Zabrałem komórkę i bransoletkę, którą wczoraj znalazłem mając nadzieję, że będę mógł pogadać z Ashem.
- No i gdzie on jest?
- Uspokój się. Mówił coś o jakichś problemach.- Odpowiedział Mikey.
- Pff. Za szybko tu nie przyjedzie.- Prychnął Irwin.
- Dlaczego tak uważasz?- Zapytałem.
- Dzwonił do mnie, że pokłócił się z Ashley.
- A Ty jako jej brat nie interweniujesz?
- Po co? Już znam na tyle Hemmingsa i wiem, że Ashley sobie z nim świetnie poradzi.
Całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja tam bym go nie lekceważ go.- Mruknął Michael.- To dobry dzieciak.
- Taa. Zgadzam się z przedmówcą.
Ashton uśmiechnął się delikatnie ukazując dołeczki. Chyba pierwszy raz dzisiaj. Pomachał głową na znak, że rozumie co chcemy zakomunikować.
- Nie mam nic przeciwko. Przywykłem. Wiele się zmieniło od kiedy mnie nie było.
- Możesz na nas liczyć.- Poklepałem go po ramieniu.
- Co się tak ckliwie zrobiło?- Wszyscy spojrzeli na blondyna stojącego w wejściu.
- Spóźnienie Hemmo!- Zawołał Clofford.- Dobra. Skoro wszyscy są... Wiecie, że 1D mają za kilka dni koncert w Sydney.
- O niee... Nie mów, że chcesz iść!- Zajęczałem.- Lubię gości ale to nie nasze klimaty. Co innego grać taką muzę, a co innego słuchać.
- Dasz mi łaskawie dokończyć Hood!- Kiwnąłem głową.- Chłopaki chcą, żebyśmy zagrali jako ich support!
- CO?!- Zawołaliśmy wszyscy chórem.
Oczy prawie wyszły mi z orbit. Pomieszczenie wypełniło się okrzykami radości.
- Zaraz! Chwila! Kilka dni... To znaczy kiedy dokładnie?
- W piątek...- Wymamrotał zrezygnowany.
- Co?! Pojebało Cię?! Przecież to jest pojutrze!
- Zdążymy. Zobaczycie. Jesteśmy całkiem nie źli!
- Nie źli? Dopiero się zgraliśmy!- Wrzasnąłem.- Mamy zrobić z siebie pośmiewisko przed tyloma ludźmi?! Przecież to jest One Direction! Wyśmieją nas!
- Nie wyśmieją.- Przerwał nam żeński głos.
Spojrzeliśmy w stronę drzwi. Po schodach właśnie schodziły Ashley i Skailer.
- Mówcie co chcecie, ale jesteście świetni.- Skomentowała Irwin.
- Potwierdzam- Zawołała blondynka.
- No dobra. Piszecie się na to?
Przez chwilę zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli jeden na drugiego szukając odpowiedzi. Z jednej strony była to świetna okazja żeby się przebić ale z drugiej... Mogliśmy pójść na dno jak Tytanic podczas pierwszego rejsu. Ta wizja nie za bardzo mi się podobała. Miałem co do tej akcji złe przeczucia. 'Do odważnych świat należy.' krzyczał we mnie cichutki głosik.
- Wchodzę w to.- Wstałem i przejechałem wzrokiem po twarzach zebranych.- Wiecie. Wolę żałować, że spróbowałem niż się potem zastanawiać "a co by było gdybyśmy spróbowali".
Spojrzałem na blondynkę, która posłała mi uśmiech i kiwnęła głową. Ashton usiadł za perkusją i zaczął wybijać rytm. Po chwili dołączyliśmy do niego grając na gitarach.
- Michaelu Gordonie Cliffordzie! Po jakiego chuja dzwonisz do mnie o 10 rano?!
- Wiedzę, że ktoś tu wstał dzisiaj lewą nogą. Mam info.
- Co jest?
Masz 15 minut żeby do mnie przyjechać.
- Ale...
- 14 MINUT!- Wrzasnął do aparatu i rozłączył się.
Wywróciłem oczami i podniosłem się z łóżka. Było mi tak wygodnie. Przetarłem twarz dłońmi aby się dobudzić. Wybrałem czyste ubrania z szafy i pobiegłem do łazienki. Po szybkim prysznicu ubrałem się i uczesałem. Zabrałem komórkę i bransoletkę, którą wczoraj znalazłem mając nadzieję, że będę mógł pogadać z Ashem.
*
Wszyscy siedzieliśmy już w garażu czekając na Hemmingsa.- No i gdzie on jest?
- Uspokój się. Mówił coś o jakichś problemach.- Odpowiedział Mikey.
- Pff. Za szybko tu nie przyjedzie.- Prychnął Irwin.
- Dlaczego tak uważasz?- Zapytałem.
- Dzwonił do mnie, że pokłócił się z Ashley.
- A Ty jako jej brat nie interweniujesz?
- Po co? Już znam na tyle Hemmingsa i wiem, że Ashley sobie z nim świetnie poradzi.
Całą trójką wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja tam bym go nie lekceważ go.- Mruknął Michael.- To dobry dzieciak.
- Taa. Zgadzam się z przedmówcą.
Ashton uśmiechnął się delikatnie ukazując dołeczki. Chyba pierwszy raz dzisiaj. Pomachał głową na znak, że rozumie co chcemy zakomunikować.
- Nie mam nic przeciwko. Przywykłem. Wiele się zmieniło od kiedy mnie nie było.
- Możesz na nas liczyć.- Poklepałem go po ramieniu.
- Co się tak ckliwie zrobiło?- Wszyscy spojrzeli na blondyna stojącego w wejściu.
- Spóźnienie Hemmo!- Zawołał Clofford.- Dobra. Skoro wszyscy są... Wiecie, że 1D mają za kilka dni koncert w Sydney.
- O niee... Nie mów, że chcesz iść!- Zajęczałem.- Lubię gości ale to nie nasze klimaty. Co innego grać taką muzę, a co innego słuchać.
- Dasz mi łaskawie dokończyć Hood!- Kiwnąłem głową.- Chłopaki chcą, żebyśmy zagrali jako ich support!
- CO?!- Zawołaliśmy wszyscy chórem.
Oczy prawie wyszły mi z orbit. Pomieszczenie wypełniło się okrzykami radości.
- Zaraz! Chwila! Kilka dni... To znaczy kiedy dokładnie?
- W piątek...- Wymamrotał zrezygnowany.
- Co?! Pojebało Cię?! Przecież to jest pojutrze!
- Zdążymy. Zobaczycie. Jesteśmy całkiem nie źli!
- Nie źli? Dopiero się zgraliśmy!- Wrzasnąłem.- Mamy zrobić z siebie pośmiewisko przed tyloma ludźmi?! Przecież to jest One Direction! Wyśmieją nas!
- Nie wyśmieją.- Przerwał nam żeński głos.
Spojrzeliśmy w stronę drzwi. Po schodach właśnie schodziły Ashley i Skailer.
- Mówcie co chcecie, ale jesteście świetni.- Skomentowała Irwin.
- Potwierdzam- Zawołała blondynka.
- No dobra. Piszecie się na to?
Przez chwilę zapanowała cisza. Wszyscy patrzyli jeden na drugiego szukając odpowiedzi. Z jednej strony była to świetna okazja żeby się przebić ale z drugiej... Mogliśmy pójść na dno jak Tytanic podczas pierwszego rejsu. Ta wizja nie za bardzo mi się podobała. Miałem co do tej akcji złe przeczucia. 'Do odważnych świat należy.' krzyczał we mnie cichutki głosik.
- Wchodzę w to.- Wstałem i przejechałem wzrokiem po twarzach zebranych.- Wiecie. Wolę żałować, że spróbowałem niż się potem zastanawiać "a co by było gdybyśmy spróbowali".
Spojrzałem na blondynkę, która posłała mi uśmiech i kiwnęła głową. Ashton usiadł za perkusją i zaczął wybijać rytm. Po chwili dołączyliśmy do niego grając na gitarach.
***
Ogarnęłam się. Mam nadzieję, że nikt się nie obraził na mnie :( statystyki spadają ale cóż. Zasłużyłam sobie. Mniejsza o to. Szkoda, że ja nie mam tego elementu zaskoczenia. Chciałabym móc ocenić moje ff tak, jak robię to z tymi, które czytam hahah. Mmm. Zbliżamy się do końca. Kiedyś musi on nastąpić. Ale zaczęłam pisać nowe ff o Calumie i postanowiłam, że wreszcie warto Was o tym poinformować. Blog jest już utworzony ale na razie ma ustawienia prywatności. Jestem z niego mega zadowolona ♥ Mam nadzieję, że Wam również się on spodoba. Oczywiście historia pojawi się również na wattpadzie. Zwiastun [KLIK]. Papatki!
Super! Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuń